3 mar 2011

Lubię wygodę

i komfort, jaki daje duże miasto. Cenię dostęp do kultury, świetnie wyposażonych centrów handlowych, dobrych szkół dla dzieci.
Z tym wszystkim walczy jednak moja druga natura, ta bardziej pierwotna. Tęsknię za ciszą - brakiem odgłosów miasta, czystym powietrzem, krzykiem ptaków, budzących mnie co rano. Za grzebaniem w ziemi. Za czarną, usianą gwiazdami nocą.

Jako eko-rodzic wybieram naturalną, nieprzetworzoną żywność; naturalne tkaniny ubrań;, najprostsze, pozbawione szkodliwych składników kosmetyki. Jednocześnie nie potrafię uciec przed hałasem miasta, obecnymi w moim domu przez całą dobę, ani ustrzec przed nim dzieci. Ryk przejeżdżających w pobliżu tirów świdruje mi czaszkę... Z wiekiem odczuwam to coraz bardziej.
W tym hałasie i smrodzie miasta wychowuję dzieci... Idę z córką na spacer, mija mnie samochód, a ja wiem, że ona ze swoim niecałym metrem wzrostu jest jeszcze bardziej narażona na spaliny niż ja. Do najbliższego parku mamy 40 minut piechotą w jedną stronę, brak dogodnego dojazdu komunikacją miejską, brak na razie drugiego samochodu. Szach.

Dwa bieguny, pozornie nie do pogodzenia?

Marzę o działce rekreacyjnej gdzieś pod lasem. Z dala od ruchliwych jezdni. Chciałabym tam spędzać wszystkie weekendy i większość wakacji. Odpocząć w ciszy, zachłysnąć się świeżym powietrzem i z nowymi siłami wrócić do miasta.
Mąż nie podziela mojego entuzjazmu, głównie z powodu kredytu hipotecznego za dom. Ale może kiedyś to marzenie się spełni...?

1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki za realizację planów:) Ja też marzę, ale o małym (no może nie tak małym) domku, działka będzie później ;)... Pozdrawiam! m.

    OdpowiedzUsuń