Najpierw rano, śniadanie na ciepło. Potem kurtki, czapki i do samochodu. Pojechaliśmy do lasu.
Pogoda próbowała pokrzyżować nam plany, drobny kapuśniaczek i stalowo-szare niebo straszyło potencjalną ulewą,
ale się nie daliśmy. Ochrona przeciwdeszczowa w plecaku i w drogę.
Najpierw spacerowaliśmy, obserwując późnojesienną przyrodę. Rozmawialiśmy o leśnych zwierzętach i roślinach, szukaliśmy grzybów (kilka, niejadalnych nawet znaleźliśmy) a także szyszek i żołędzi.
Znaleźliśmy nawet krzewy jagód, bezlistne, a wciąż pokryte dojrzałymi owocami.
Potem dzieci postanowiły pobiegać i pobawić się, najpierw w berka, potem w chowanego.
Oblane zdrowym rumieńcem, dziecięce twarze to wspaniały widok. Hartujemy się.
W końcu, z kieszeniami pełnymi żołędzi i szyszek, wróciliśmy do samochodu.
W domu ciepła herbata na rozgrzanie i sycąca, gorąca zupa.
Chwilka odpoczynku,
po czym upiekliśmy pyszne, owsiano-pszenne, jagodowe muffinki. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz