Adaptacja do życia rodzinnego, w nowym, powiększonym składzie, przebiegła pomyślnie. Sielanka pierwszych dwóch tygodni zderzyła się z trudnymi, kolejnymi tygodniami, gdy starsze dzieci zaczęły chorować - przeziębienie, zapalenie oskrzeli, nakaz pediatry, by izolować malucha ("bo dla niego choroba skończy się szpitalem"), coraz większe zaległości w pracy... Ja i mąż, usiłujący pogodzić ze sobą wszystkie obowiązki i jeszcze znaleźć choć trochę czasu dla siebie.
Udało nam się to całkiem nieźle, dzieci dopieszczone, dom nie zarósł brudem, w pracy nie zdarzyła się żadna katastrofa. Dotarliśmy się jako pięcioosobowa rodzina.
Święta spędziliśmy ciepło i rodzinnie, naszej prywatnej tradycji stało się zadość dzięki wspólnemu pieczeniu pierniczków.
Choinka obficie obrodziła, dzieciaki były zachwycone!
Jest fajnie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz